Zapewne nie powinienem być zaskoczony tym, że niektórych biznesmenów wcale nie dziwi, gdy ktoś porównuje ich do małp z gołymi zadkami. W rzeczywistości chcą być dominującymi, drapieżnymi małpami. Analogie ze zwierzętami zawsze należały do ulubionych figur retorycznych w świecie biznesu, gdzie czterystukilogramowe goryle ścigają się z wilkami, pływają wśród rekinów, czasami wpadają między piranie, a jeśli nie są chytre jak lisy, kończą jak króliki w światłach samochodowych reflektorów.
Gdy w 1996 roku Richard Kinder odszedł z Enronu, żeby założyć własną firmę petrochemiczną, w niezbyt zawo- alowany sposób wyraził opinię o swym dotychczasowym szefie Kennecie Layu i dotychczasowej pracy: „Jeśli nie jesteś pierwszym psem w zaprzęgu, to wciąż widzisz to samo”. H. Ross Perot również uciekł się do analogii ze świata zwierząt, gdy nękał nieszczęsnego prezesa General Motors Rogera Smitha: „Próba rewitalizacji GM to jak uczyć słonia stepowania. Szukasz wrażliwych miejsc i dźgasz” (Lou Gerstner z IBM docenił to wyrażenie i ukradł je, żeby wykorzystać w tytule swej książki Who Says Elephants Can’t Dance?, czyli Kto mówi, że słonie nie potrafią tańczyć?). Nawet większość kolegów z pracy znanego chyba na całym świecie Dilberta, biurowego antybohatera Scotta Adamsa, to szczury.
Leave a reply