Te biologicznie zaprogramowane formy ekspresji stanowią uniwersalny, ludzki język i, rzecz jasna, nie wszystkie da się wytłumaczyć genetycznym dziedzictwem. W różnych kulturach obowiązują na przykład odmienne reguły demonstrowania tego samego biologicznego repertuaru, co oczywiście bardzo komplikuje życie. Gdy Japończyk Hideki Matsui, rozgrywając pierwszy mecz w drużynie nowojorskich Jankesów, jednym uderzeniem zdobył punkt, z bardzo poważnym wyrazem twarzy obiegł wszystkie bazy. W Japonii uśmiech potraktowano by jako oznakę braku szacunku dla miotacza. Kiedy jednak Mat- sui znalazł się w ramionach kolegów z drużyny, na jego twarzy wykwit! już szeroki uśmiech. Ich uradowane twarze mówiły bowiem wyraźnie: „Witaj w Ameryce. Tu chodzi właśnie o to, by skopać miotaczowi tyłek”.
Podobnie jak Matsui, większość ludzi szybko opanowuje sztukę łączenia sygnałów biologicznych z wzorcami kulturowymi obowiązującymi w danej sytuacji, dzięki czemu mogą bez szwanku przetrwać kolejne dni w nowym środowisku. Wróćmy jednak do Chipa, który z jakiegoś powodu nieustannie demonstrował grymas lęku i nerwowy uśmiech, wciąż otwierał usta i ściągał kąciki warg, mimo że te odruchowe demonstracje podporządkowania nikogo nie rozbrajały i nie uspokajały. Przeciwnie, wszyscy dostrzegli, że boi się i brak mu pewności siebie. Jak się okazało, został zatrudniony, ponieważ szef uznał, że jego atletyczna budowa oraz wygląd – przypominał Kena, partnera Barbie – „będzie miłym dodatkiem do wystroju biura” (szef spotkał go na siłowni). Chip doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma żadnych kwalifikacji, a jego przymilny uśmiech i bezradne gesty miały powstrzymać tych, którzy mogliby go zaatakować.
Leave a reply